góry
spoglądają na mnie z lekkim zniecierpliwieniem. ścieżki zawijają
się wokół moich stóp co powoduje , że wędrówka
jest ciężka. stare korzenie podkładają się złośliwie, a drzewa
szumią wyśmiewając kruchość wędrowca. początki są ciężkie.
puls wrzeszczy, że nie chce już iść. pot niszczy fryzurę.
mięśnie masochistycznie dokuczają właścicielowi, a mózg
liczy na zdrowy rozsądek i zakończenie tej wyprawy. ale dusza brnie
do przodu. z każdą godziną, z każdym dniem silniejsza. pod koniec
wędrówki uskrzydlona widokami, spokojem , śpiewem ptaków.
wzrok zanurzony w zieleni , błękicie wodospadów i pełen
respektu dla nagich skal. wrócę tam i zanurzę się w
wędrówce , która wyzwala człowiecze myśli. pomaga
zapomnieć, a może pokazać to co istotne. kładę się na łące i
patrzę w niebo. czas nie mija, głupota została w dolinie. jest
tylko pięknie.