wybrała
radość? chyba tak. usiadła na krześle z dala od innych.
pomieszczenie pustoszało. nieruchomo spoglądała na swoje stopy.
była spokojna. przestała się bać. naturalnie , że miała
marzenia. nieprawda, nie miała już marzeń. bała się tylko o
niego. o nią. o nich. czy pani jest tutaj gościem. proszę pani!
słucham? gościem. czy pani jest tutaj gościem? siedzimy już kilka
godzin i postanowiłem zapytać. spojrzała na starszego mężczyznę.
czekał kilka godzin aby o to zapytać? nie, nie jestem gościem. to
teraz moje miejsce. przykro mi, wydusił. nagle oczy starca spojrzały
na nią chłopięcą naiwnością. były smutne i pełne strachu. ale
najbardziej irytowała ją jego samotność. pozwoliła mu mówić.
opowiadał, wymachiwał rękami, śmiał się i płakał. jej spokój
był nagle jego. cisza. gdy przestał mówić wstała i poszła
do pokoju. nie była zła, że nie pytał o jej samopoczucie.
cieszyła się , że był spokojniejszy. widziała go jeszcze raz.
był zadowolony i machał do niej ręką. da sobie rade pomyślała.
podarowała mu uśmiech i ruszyła przed siebie. ziemia pod nogami,
drzewa, trawa, niebo i słońce. dotknęła to wszystko delikatnie
spojrzeniem. pięknie tutaj. jak automat spełniała wszystkie swoje
obowiązki. gdy nikt nie patrzył rozbierała się z uśmiechu,
odkładała słowa na półkę, gasiła myśli. kładła się
na łóżku i czekała na nowy dzień. na nowe wyzwania. dla
niej. dla niego. dla nich.
30.12.2012
26.12.2012
kamień
W
deszczu słonecznych promieni brnę miękko przed siebie. Nie szukam
przeszkód na swojej drodze. Pragnę wznieść się na szczyt,
ale od środka. Wybuchnąć jak wulkan. Gorąca jak lawa rozgrzać
wszystko sobą. I zastygnąć zimnym kamieniem. Na zawsze.
13.12.2012
osamotnienie
Wiosna
radość,
zauroczenie
Lato
intensywność,
zadowolenie
Jesień
pokora,
zrozumienie
Zima
osamotnienie
3.12.2012
30.11.2012
17.11.2012
zauważone
Chciałabym
napisać
O
życiu
O
uczuciach
Chciałabym
Nie
wiem jak
Moje
życie takie szare
Na
wiersz się nie nadaje
Ani
zimne
Ani
cieple
Pełznie
Czasem
budzi się z krzykiem
Jak
ze złego snu
Ale
zaraz milknie
Nie
wie czy mu dobrze
Nie
wie czy mu źle
Przytłacza
go cudze cierpienie
1.11.2012
zasypiam
ubrany
w płaszcz mojej wyobraźni
patrzy
na mnie
układa
swoje myśli w kostkę
wyciągam
je z szafy moich marzeń
odkładam
dzień na półkę
książka,
której nikt nie przeczyta
zasypiam
27.10.2012
jednym tchem...
zanurzona
w rosie
węże
włosów zieloną trawą
oczy
patrzą motylami
niebo
kolorowe od ich skrzydeł
tęcza
sukienką dotyka ciało
siódma
skóra
kwitnie
czereśnią
głosem
trzmiela
szeptem
zachęcasz
odpowiadam
promieniem
słońca
21.10.2012
w poszukiwaniu uśmiechu
opuściły
mnie słowa, tak jak opuściła mnie nadzieja na zmiany. nie, nie w
moim życiu. one jest perfect. nie potrzebuję pociechy i
współczucia. potrzebuję komediantów, satyryków
i pieśniarzy. potrzebuję bajkopisarzy.
3.10.2012
...
Myśli
ważne odkładam na bok i na bok.
Spadają
ze stołu rzeczy istotnych.
Pragnienia
leżą w kartonie,
niedotykane
antydotum na nowe marzenia.
Wszystko
inne na pierwszym planie.
Zamiast
cieszyć, przytłacza.
Realność
nasza jak zbroja,
broni
przed ciosem mimo swojego ciężaru.
A
nowe nie będzie inne.
29.09.2012
wędrówka
góry
spoglądają na mnie z lekkim zniecierpliwieniem. ścieżki zawijają
się wokół moich stóp co powoduje , że wędrówka
jest ciężka. stare korzenie podkładają się złośliwie, a drzewa
szumią wyśmiewając kruchość wędrowca. początki są ciężkie.
puls wrzeszczy, że nie chce już iść. pot niszczy fryzurę.
mięśnie masochistycznie dokuczają właścicielowi, a mózg
liczy na zdrowy rozsądek i zakończenie tej wyprawy. ale dusza brnie
do przodu. z każdą godziną, z każdym dniem silniejsza. pod koniec
wędrówki uskrzydlona widokami, spokojem , śpiewem ptaków.
wzrok zanurzony w zieleni , błękicie wodospadów i pełen
respektu dla nagich skal. wrócę tam i zanurzę się w
wędrówce , która wyzwala człowiecze myśli. pomaga
zapomnieć, a może pokazać to co istotne. kładę się na łące i
patrzę w niebo. czas nie mija, głupota została w dolinie. jest
tylko pięknie.
29.08.2012
26.08.2012
lawenda
w
pokoju nie było nikogo. nie było też mebli. ściany w kolorze
mięty. białe ramy okien obejmowały jak obrazy ogród na
zewnątrz. lekko uchylone zapraszały wiatr. ten bawił się z
lawendowymi zasłonami. gubił się w ich miękkich fałdach i
zostawał tam na zawsze. znajdując nareszcie swój spokój.
z drewnianej podłogi wyrastało drzewo pomarańczowe. usiadła pod
nim. powinna się dziwić, zamiast tego zaczyna mówić. słowa
jak gałązki wychodzą jej z ust, obwijają się wokół jej
ciała, jedne zamszowo tulą ją do siebie inne boleśnie kolą
swoimi cierniami. jedne walczą z drugimi, a ona czeka. poddaje się.
czas mija, nie można go dotknąć, posmakować. niewidoczny bez
swojego przyjaciela zegara. słowa walczą, z czasem więdną jak
liście, opadają. z gałązek wyrastają młode pędy. nieskażone
przeszłością. wstaje. wszystko co było zostaje w pokoju. ona
zanurza się w ogrodzie.
25.08.2012
życiowa parapetówa
okno.
firanka. roślinka na parapecie.
krzątam
się i staram.
wypełniam
wszystko po brzegi hałasem.
więcej
nie podołam.
cisza.
siedzę. niczego nie pragnę.
okno.
firanka. pusty parapet.
19.08.2012
a co mi tam
kulawy
nie zrozumie ślepego, głupca dziwi, po co komu rozum. piękny
brzydzi się brzydkiego, a chudy śmieje z grubego. alkoholik pije,
bo jest chory, a ona mu tłumaczy, że odejdzie. ojciec krzywdzi
swoje dzieci, a matka użala się, ze nikt jej nie kocha. ziemia się
trzęsie, gdzieś ktoś strzela. a ona siedzi w ogrodzie i je
czereśnie. dadaistycznie nakręcona ma wszystko w nosie.
31.07.2012
po......ranna rzeczywistość
stół
wita ją śniadaniowym przedstawieniem. na planie pierwszym kawa.
zapach jej roznosi po całym mieszkaniu barwy szczęścia. pastelowe
beże ciepło otulają zmysły. znieczulają szok rannego
przebudzenia. filiżanki wdzięcznie rozpraszają ciszę. łyżeczki
tańczą doprowadzając cukier do szaleństwa. grzanki wkładają na
siebie serowe sukienki, puszą się szynką, aby w końcu zanurzyć
się rozkosznie w miodzie. śniadaniowe przedstawienie przestaje być
zabawne i beztroskie po porannej gazecie. litery zaczynają ściekać
czarnymi myślami na porcelanowe talerzyki. zimne grzanki nie tulą
już masła swym ciepłem. zimna kawa wzbudza niesmak chłodem.
deszcz i szarość wkrada się do środka przykrywając welonem
rozczarowania sielankowe marzenia.
23.07.2012
nuda, cholerny deszcz i mądry człowiek
kochasz mnie? kocham. ale jak mnie
kochasz? po swojemu. ale ja wolałabym po mojemu. ale ja tak nie
potrafię. albo po mojemu , albo wcale. no to wcale. dlaczego
niszczysz moją
miłość do ciebie. kocham twoje niekształtności, kocham twoje
humory. nie przeszkadza mi twoja burza uczuć. akceptuję twoje
decyzje. dlaczego ci to nie wystarcza? no ale ja chcę niespodzianki
i kwiaty. chcę zazdrości po uszy i jeszcze szybkiego bicia serca
chcę. a ja ci tego nie daję pomimo, że cię kocham po swojemu? nic
nie czuję. może to ty mnie nie kochasz. no może. a to już
jesteśmy bliżsi prawdy. to ty przestałaś mnie kochać i nie
widzisz mojej miłości. wieczorem spakuję moje rzeczy. nagle
zobaczyłem, że jesteś stara i brzydka. już mnie nic nie oślepia.
może gdybyś bardziej skoncentrowała się na dawaniu i otworzyła
oczy na prawdziwe uczucie nie musiałabyś teraz zostać sama. wiesz!
gdzie ja miałem oczy! kochanie nie zostawiaj mnie, nie odchodź.
przecież nie jestem taka zła. chcę być z tobą. tylko tyle się
mówi o miłości i mówi się o niej inaczej. a
przecież dotychczas byłam szczęśliwa. nie odbieraj mi tego co ma,
co mamy. pięknie być razem z kimś , kto kocha cię pomimo twoich
słabości. naprawdę odejdziesz? nie wierzę. to niemożliwe. dobrze!
zastanowię się. kochanie dobrze spałeś? dziękuję. ale nie
odejdziesz? dam nam jeszcze jedną szansę. to świetnie. jestem taka
szczęśliwa. kocham cię. nie spałam całą noc. bałam się, że
cię utracę. wiesz kicham na te kwiaty! obiadek jak zwykle o
czternastej? ma się rozumieć. i znajdź sobie jakieś hobby, bo z
nudów masz głupie pomysły. masz rację. wiesz, fajny z
ciebie chłop. wiem kochanie.
12.07.2012
pojedynek
znasz go. na pewno go znasz. człowiek.
średniego
wzrostu. przemyka się tak, aby nikt go nie zauważył. boi się
konfrontacji. w cieniu nic nie znacząc próbuje być szarą
eminencją. może mu się uda. przemyka się jednak. mógłby
się zaszyć w jakiejś dziurze, na strychu, w piwnicy. ale on się
snuje po ulicach. bo lubi wiedzieć. lubi mącić. lubi życie.
innych. na pewno go znasz. to ten uśmiechnięty. często za głośny.
to ten, który klepie cię
po ramieniu mianując ofiarą dnia. choć nic nie znaczy, ma znaczące
zadanie. poddaje cię
próbie. potrafi obudzić w tobie mocno śpiące
potwory. z wielką łatwością miesza w twoim życiu. pomaga wyjść
na światło dzienne twoim strachom. nic nie znaczy. jest narzędziem. prowokuje. gdy nie przejdziesz próby bycia wspaniałym,
cieszy się jak bezzębny starzec. rechocze jak wstrętna ropucha.
jego cielsko drży z radości. a ty jesteś zły, zły na siebie.
byłeś
pewny, że ty, ty jesteś wielki. biedaczek.
5.07.2012
litania
nie
lubię upośledzonych, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie
lubię niemców, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie
lubię rudych ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie
lubię afroamerykanów, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie lubię
polaków, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy chcesz
nie
lubię niemców, ponieważ…
już
było
nie
lubię żydów, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie
lubię sąsiadki, ponieważ…
odpowiedz
tylko, gdy dobrze ją znasz
nie lubię
arabów, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie
lubię romów, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie lubię
homoseksualistów, ponieważ…
odpowiedz
tylko gdy kilku znasz
nie lubię siebie,
ponieważ…
nie musisz odpowiadać
amen
28.06.2012
11 przykazanie : niech twój problem, twoim pozostanie, czyli urodziny przyjaciela
w
brzuchu matki czuł się nieszczęśliwy, ale dopiero „wszyscy
święci” pozwolili pójść mu do nieba. po schodach
wyściełanych milczeniem, obojętnością, fałszywą delikatnością.
gdyby wcześniej zrozumiał rozpłynąłby się , aby nie drażnić
innych, pozwoliłby im być dobrym w mówieniu o tym jacy są
wspaniali i czuli. skąpani w teorii nigdy nie przeszli granicy
czynu. nie było to dla nich problemem, słowo stało się ich tarczą
i wierzyli , że to wystarczy, aby być człowiekiem.
nóż
zanurzony w torcie dzieli życie na kawałki. rozpływają się w
ustach lalek i pajaców. brutalne przedszkole. życzenia
zdrowia i radości stoją na straży wnikania w głąb. przecież nie
popsujesz nam twoich urodzin. przechodzą do toastu, kolacji. tłuszcz
ścieka im po brodzie. chwyta jego dłoń, unoszą się ponad myśli
smutne. pomaga mu odejść. wysoko. ludzie jak ziarnka piasku.
niewarte wspomnienia.
24.06.2012
17.06.2012
ona i człowiek
słowem
ostrym odcięła mu język. twierdzenie. niepotrzebny. dowód.
nie miał nic do powiedzenia. spojrzeniem szyderczym wykuła mu oczy.
teraz jest dobrze. odbiera świat tak jak widzi go ona. pozostał
instynkt przetrwania. pozostał słuch. reaguje na rytm słowa,
oddechu. pije z szali jej śmiechu. drży instynktem naczyń
połączonych. budzi się w tłumie. żywiole, który niszczy.
następnie przywraca wzrok. łzą ociera zło. nie, to nie on. na
nowo rodzi się krzyk. zmartwychwstaje nadzieja na tęsknoty
nieokreślone definicją. i tak, aż do końca.
8.06.2012
kobieta zmienną jest
kibicuję
i cieszę się... siedemnasta minuta, pierwszy gol. potem czerwona
kartka? co przyniesie druga połowa? i mój zdziwiony harry
pioter. ty patrzysz na mecz? pewnie. i nalej po likierku :-)
ps.
zdjęć związanych z piłką nożną nigdy nie zrobiłam, ale
musicie mi wybaczyć. moja piłkarska przygoda się dopiero zaczęła,
a po zakończonym meczu chyba się skończy. kto wie :-)
3.06.2012
deszcz to najmniejszy problem
przede
mną wojna
już
nie oczy
studnie
za
mną powódź
brak
prześcieradeł
nie
chcesz tego widzieć
obok
głód
nade
mną kosmos
może
zasnął kolos
pode
mną ziemia
dużo
już zniosła
kolebka
28.05.2012
urlop od siebie
zanurzona
po szyję w myślach pachnących obco, psujących sielankę. ucieka
na koniec swego świata. na własne życzenie. las przygarnął ją
jak uciekiniera. zawrócił jej w głowie. zapach morza, piasek
w butach i krzyk mew. dziecięcą ręką wyszukuje kamienie. co jeden
to piękniejszy. wydobywa z siebie uśmiech dziecka, zamyka nim na
klucz powagę swojej osoby. stoi obok problemów jak ludzie
obok siebie na przystanku autobusowym. obojętnie. znieczulona
informacjami dziennikarzy zmieniających tematy z łatwością jakiej
nie powstydziłby się diabeł. słońce przytula ją przyjemnym
ciepłem, swoimi promieniami rozpuszcza czas. pali ważne terminy, a
te tracą datę ważności i nic nikomu się z tego powodu nie
dzieje. zanurzona po szyję w myślach z cukrowej waty, słodkich i
różowych i tak samo jej obcych. a jednak na tyle miłych, że
chętnie się je adoptuje. drugie oblicze dobroci. ale ta chwila, jak
to i wata cukrowa znikają pod wpływem ciągłego dotyku, ukazując
realność, która woła teraz jak stara zrzędliwa baba. aż
prosi się o morał. zrzędliwość zaraża i jest zabójcza.
17.05.2012
13.05.2012
gazeta na bezsenność
gdyby
została w swoim kraju na zawsze... byłaby wtedy jabłonią w
ogrodzie dziadka, myślą babci o perfekcyjnym cieście drożdżowym.
byłaby kontynuacją myśli przodków. miałaby zdanie o
moralności. nikt nie zakłóciłby jej przekonania o
słuszności i normalności świata. byłaby przekonana, że wie jak
ratować ludzkość. przy czym świat byłby jej domem. przeoczenie
wielkiej fali za płotem okazałoby się zgubne. ale o tym nie
zdążyłaby się już dowiedzieć. ta jak w filmie bareji są dwie
prawdy. prawda czasu i prawda ekranu. okazuje się , że żadna z
nich nie jest prawdziwa. są ich tysiące. w jednej z parafii w
hamburgu jest ich prawie dziewięćdziesiąt. bo tylu obcokrajowców
tam mieszka. tolerancja jest duża, a przecież wolałaby akceptację
i inność nieskażoną strachem. bogactwo myśli i kultury. respekt
przed innością, dystans do własnego punktu widzenia. dlaczego nie
nosisz nakrycia głowy? tu jest obcy mężczyzna. kusisz go. jesteś
zła. ?. a dlaczego twój mąż zabija twoje dziecko gdy ono
kocha „innego” człowieka?
6.05.2012
mądry, piękny i bogaty
usiadła
na ulubionej ławce. była szybsza od swojego męża. on człapie i
siada zasapany obok. chcesz mnie wykończyć ? a da się to ? ale
śmieszne. umówiła się tu z julią. kiedy zobaczyła ją na
alejce miała wrażenie, że uśmiechem zaraża przechodniów.
starsi panowie się prostują, panie błogo spoglądają, a dzieci
wierzą dzięki niej wciąż w księżniczki. no i jestem. radość
przelewa się jak piana z kąpieli, a z nią płatki fijołków
i zapach bzu. zamówiłam sobie chłopaka. a gdzie? w
internecie. kiedy po raz pierwszy zobaczyła męża, wydawał się
jej mało atrakcyjny. ale nie zamierzała z nim być, był kolegą w
pracy. wypełniłam ankietę. podałam ulubiony kolor oczu i kolor
włosów. naturalnie zaznaczyłam, że musi mieć wykształcenie
przynajmniej średnie. jej przyszły mąż kręcił się koło niej
jak wystraszony zając. delikatnie stąpał, chyba lekko unosząc się
w powietrzu gdy przechodził obok. rywali zniechęcał, słówkami
mamił i patrzył w oczy z tęsknotą wymieszaną cierpliwością.
czkałam parę dni i dostałam pierwsze zdjęcia, tu zrobiłam
pierwszą redukcję. to może będzie ojciec moich dzieci. wygląd
jest ważny. kolega z pracy nie musi być piękny. a jednak z każdym
dniem wydawał jej się bardziej interesujący. jego dowcip, a
zarazem dorosłe spojrzenie. jego wrażliwość i siła mięśni. o
niej dowiedziała się, gdy przenosił ją przez kałużę. wtedy po
raz pierwszy poczuła się przy nim przyjemnie. rumieniec na policzku
i nagłe bicie serca. niespodzianka. naturalnie musi być ustatkowany
i żaden rozwodnik, a już na pewno bez dzieci. mijały miesiące, a
ona była coraz bardziej zakochana. kiedy się oświadczył wydawał
się jej najlepszym człowiekiem jakiego znała. i myślisz, że tak
znajdziesz swojego chłopaka ? może już go wyrzuciłaś sortując
zdjęcia. no co ty . nie marudź proszę. teraz są inne czasy.
spojrzała na swojego męża. wstali, chwycili się za ręce.
pożegnali z julią i podreptali na półki muzealne.
1.05.2012
tulipomania
wróciłam
dzisiaj z holandii i muszę powiedzieć, że jestem znarkotyzowana.
nie, to nie tak jak sobie ludzie myślą. jestem pod wrażeniem
miliona kwiatów, pól tulipanowych, obrazów z
kwiatowych płatków i uroku państwa na wodzie.
24.04.2012
21.04.2012
15.04.2012
decyzja
zawsze
przyglądał się jej w tramwaju. zastanawiała się dlaczego. gdy
spotykały się ich spojrzenia on robił się czerwony, obracał się
w inną stronę lub wyskakiwał na następnym przystanku. gdy po
jakimś czasie nie było go w tramwaju czuła się samotnie. po raz
pierwszy usłyszała jego głos, gdy zaproponował jej swoje miejsce.
poczuła się wtedy bardzo staro, ale chętnie usiadła. dziękuje.
on na to, ma pani jeszcze tak daleko do domu i już go nie było.
wiedział gdzie mieszka. nie bała się. bezgranicznie wierzyła, że
jest dobrym chłopakiem. zaczął siadać koło niej i lubił gdy
częstowała go czekoladą. on przynosił jej kolorowe papierki,
drewniane pajace. minął jakiś czas gdy wręczył jej zeszyt. w
pokoju było przytulnie. świece, a w tle muzyka mozarta.
poczęstowała się likierem malinowym i usiadła przytulnie w
fotelu. na stoliku leżał pamiętnik chłopaka. tak się jej
wydawało. zeszyt ukrywał tylko jedno zdanie. nie znam mojej mamy, a
pani daje mi poczucie bezpieczeństwa, dziękuje. i co teraz?
10.04.2012
bałagan
plakat
kabaretu „balagan”
a
po świętach pozostał tylko bałagan. no i jeszcze paru gości.
chowają się gdzieś po kątach i udają, że ich nie ma. chce im
się jeszcze gościć, świętować, a mnie się też chce, a tu
praca woła wczesnym porankiem. zostawiam bałagan, gości, jaja na
twardo, spacery południową porą. zostawiam pączki kwiatów
pięknych w słońcu i ptaki budujące gniazda. a gdy wracam udaję,
że cały czas byłam w domu.
5.04.2012
urlop
urlop
nakręcił mnie pozytywnie i kreatywnie. ktoś może powiedzieć
kiczowato, a ja mówię różowo, pozytywnie, cukrowo i
z nadzieją na ponowne zmartwychwstanie we mnie i w tobie i koledze z
pracy.
przeczytałam
dzisiaj jedną z legend chrystusowych szwedzkiej pisarki (selma
lagerlöf) i opowiem tylko w skrócie. zamiast życzeń
wielkanocnych :-)
św.
piotr przybył do raju. zadowolony cieszył się spokojem. gdy
pewnego razu dowiedział się o śmierci swojej matki. czekał z
niecierpliwością na nią w raju. niestety nie zasłużyła sobie na
to. był bardzo zły na swojego pana najwyższego i w złości swojej
powiedział co nieco. wykrzyczał swoje zasługi. stanęli więc
oboje nad wielką przepaścią. piekło. Bóg wysłał tam
swojego anioła. piotr cieszył się jak dziecko. kiedy anioł
znalazł ją na dnie, wziął ją w ramiona i ruszył szybko do góry.
piotr zauważył , że wiele grzeszników złapało jego matkę
i chciało wykorzystać ostatnią szansę na raj. był szczęśliwy,
że może uda się uratować tak wiele dusz dzięki niej. czekał
niecierpliwie na brzegu piekła. jednak jego oczom ukazał się obraz
bardzo odmienny od upragnionego. matka zaczęła odrywać od siebie
dusze, zrzucając je. czym więcej miała w sobie złości tym
powolniejszy był anioł. gdy zrzuciła ostatnią młodą duszyczkę,
anioł wypuścił ją z ramion. była tak blisko piotra. na
wyciągniecie ręki. to jest raj? ja cierpię. jak potrafisz to
wytrzymać? bardzo chciałbym aby wszyscy byli szczęśliwi, ale tak
jak długo będą wszyscy myśleć tylko o sobie, raju nie będzie
dla nikogo.
wesołych
świąt
2.04.2012
madryt
słońce
zajrzało do pokoju nareszcie
madryt
zatopiony w płaczu
już
wiosna
parasol
obojętności rozpinam nad sobą
i
znowu zaczynam dzień od śniadania
aleja
torują
mi drogę
patrzą
na mnie
z
zielonym uśmiechem
pobłażają
moim myślom
mają
litość
nad
wiotkimi moimi gałązkami
walczą
dla mnie ze słońcem
przecinają
światło swoimi konarami
szumią
abym
nie czuła się samotna
jednym tchem...
wiosna jak zwykle o tej porze zagarnęła jej życiem tym razem szczęście zastało ją i przywitało uśmiechem
zanurzona
w rosie
węże
włosów zieloną trawą
oczy
patrzą motylami
niebo
kolorowe od ich skrzydeł
tęcza
sukienką dotyka ciało
siódma
skóra
kwitnie
czereśnią
głosem
trzmiela
szeptem
zachęcasz
odpowiadam
promieniem
słońca
Subskrybuj:
Posty (Atom)